Tegoroczna wyprawa odbyła się pod znakiem szlifowania umiejętności wędkarstwa morskiego na znanym gruncie. Zeszłoroczne połowy na wyspie Seiland zrobiły na wszystkich takie wrażenie, że postanowiliśmy nie eksperymentować z nowym miejscem, tylko udać się jeszcze raz do ośrodka Seiland Explore. Mając już konkretną wiedzę dotyczącą logistyki, warunków pogodowych oraz znajomości miejsca, przygotowaliśmy się do wyprawy jeszcze lepiej. Mimo że mogliśmy się spodziewać co nas czeka, adrenalina była ogromna.

Znajomość trasy i szacunkowy czas przejazdu skłoniły nas do tego, żeby podzielić podróż na krótsze fragmenty, a dodatkowo wzbogacić ją  w nowe wędkarskie doświadczenia. I tak zdecydowaliśmy, że po zjeździe z promu w Szwecji w Nynäshamn, po ok. 750 km zrobimy pierwszą przerwę na nocleg, aby następnego dnia rześcy i wyspani udać się na połów łososi w Finlandii na rzece Muonio. Jak się okazało pomysł był trafiony w dziesiątkę! Nocleg na kempingu dodał nam sił, a połów łososi był ekscytujący.

Połowy na samej wyspie Seiland trwały 9 dni. Plusem było to, że nie traciliśmy już czasu na zbędne zapoznanie z terenem, łodzią itp. tylko od razu ruszyliśmy w morze. W porównaniu do zeszłorocznego wyjazdu niestety nie trafiliśmy na pogodę. Temperatura była zbyt wysoka, czasami nawet powyżej 20°C, woda zbyt nagrzana, co spowodowało, że trzeba było wypływać dużo dalej na głębsze wody, aby szukać ryb. W tym roku nie udało nam się złapać żadnej rekordowej sztuki, ale i tak połowy trzeba zaliczyć do bardzo udanych.

Zapraszam do fotorelacji!

Cel podróży: ośrodek wędkarki Seiland Explore w miejscowości Hønseby na wyspie Seiland w Norwegii.

mapa1

W drogę standardowo wyruszyliśmy autem z przyczepką z całym ekwipunkiem, przez Bałtyk przeprawiliśmy się promem relacji Gdańsk – Nynäshamn. Po zjeździe z promu pozostałą trasę podzieliliśmy na trzy odcinki.

mapa2

Pierwszy przystanek – nocleg na kempingu Lufta Camping w Szwecji. Przyjemne warunki, a przede wszystkim wygodne łóżka, które złagodziły bóle podróży i pozwoliły naładować akumulatory.

1

2

3

Niedaleko granicy z Finlandią przekraczamy granicę koła podbiegunowego. Robi się ekscytująco!

4

Czas na kolejny przystanek – umówiony trip wędkarski – rzeczny połów łososi u Finów w miejscowości Yli-Muonio na rzece Muonio graniczącej ze Szwecją, zorganizowany przez Toniego z firmy Salmon Finland. Z przewodnikami byliśmy umówieni na konkretną godzinę. Jadąc stwierdziliśmy, że mamy odpowiedni zapas czasu i będziemy w sam raz, po czym zorientowaliśmy się, że wraz z przekroczeniem granicy wjechaliśmy w nową strefę czasową i jesteśmy godzinę do tyłu! Tego nie było w planie… Ale na szczęście wyrobiliśmy się na czas. Na miejscu zastaliśmy taki oto widok:

8

Połów łososi na rzece był dla każdego z nas nowym doświadczeniem. Toni przygotował dla nas cały trip: łodzie, sprzęt, zezwolenia wędkarskie,  dodatkowych przewodników (jeden na dwie osoby), a także posiłek.  Połów metodą trollingową (na tzw. „wózek”) miał trwać ok. 8 godzin (od 17 do 1 w nocy).  Płynęliśmy w górę rzeki na silniku, po czym spływaliśmy z nurtem od brzegu do brzegu z wypuszczonymi woblerami za łódką, na każdej łódce były 4 wędki. Przewodnicy byli bardzo doświadczeni i widać było pasję w ich pracy. Wyprawa była udana, poza tym, że nigdy w swoim życiu nie przeżyliśmy tak zmasowanego ataku komarów 🙂 A oto rezultaty połowu:

6

14

Nasza ekipa wraz z przewodnikami.

13

Posiłkiem okazały się kiełbaski na ognisku z chwilę wcześniej ściętego drzewa oraz kawa zaparzona z wody…w rzece w dzbanku nad ogniem. Finowie uwielbiają naturę i naturalny styl życia. Nam się to podobało!

7

Czas ruszyć w dalszą podróż. Po drodze raczymy się wspaniałymi widokami. Ach te puste drogi…

15

16

17

Docieramy na wyspę Kvaløya, skąd musimy się przeprawić promem na wyspę Seiland. Widok z promu, a w oddali Seiland. Jesteśmy tuż tuż…

25

I wreszcie! Docieramy na miejsce. Przejeżdżamy jeszcze kilkanaście kilometrów i docieramy do ośrodka Seiland Explore. Przed nami dobrze znany widok – zatoka przy ośrodku.

24

Szybkie zakwaterowanie i rozpakowanie. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, mimo oczywistego zmęczenia podróżą. Wyruszamy na pierwszy połów. Zabieramy z sobą dopieszczony w tym roku zestaw przynęt.

d1

I oto są! Pierwsze sztuki. Nasze ulubione zębacze, których nałapiemy jeszcze wyjątkowo dużo w tym roku. Zębacz charakteryzuje się bardzo mocnymi szczękami i zębami. Mimo raczej brutalnego wyglądu, wcale nie jest agresywny – szczęki służą mu głównie do rozłupywania jeżowców. Ale oczywiście trzeba wiedzieć jak go odpowiednio chwycić, żeby przez przypadek nie stracić palca. Jeden z naszych zębaczy, aby zaspokoić potrzebę zaciskania szczęk, upatrzył sobie..puszkę od piwa.

d2

d2ab

Kolejny dzień, kolejna wyprawa. Jurek na tle krajobrazu.

d4

W poszukiwaniu zapisów.

d5

Czas złapać jakiegoś dorsza. Oto i jest!

d7

No ok., nie tylko ja złapałem ładną sztukę…

d8

Wracamy z połowu z takim „balastem”.

d10

d11

Po spłynięciu dumnie podliczamy efekty całodziennego połowu.

d13

Trochę jak mali chłopcy musimy jeszcze nacieszyć się naszymi zdobyczami 🙂

d16

d14

d17

Czas na mniej przyjemną część połowów. Filetowanie. Gotowe porcje filetów o podobnej wielkości oznaczamy ze względu na gatunek ryby oraz mrozimy.

d18

Chwila relaksu. Spoglądamy na zatokę. Czas otworzyć piwko.

d15

Każdy relaksuje się tak jak umie. Zbyszek zamiast łapać ryby, zaczął łapać..mewy. Dla każdego coś miłego 🙂

d3

Następne dni przynoszą nam wyjątkowo ładną i ciepłą pogodę. Słońce aż pali. Bezchmurne niebo i temperatury powyżej 20°C są tutaj raczej rzadkością, a my akurat na nie trafiliśmy. Zwiedzamy trochę okolice, fotografujemy przystań, ale niestety same połowy są coraz bardziej wymagające, gdyż żeby trafić na ławicę musimy zapuszczać się daleko w morze.

Zacumowane łódki w przystani.

d27

DSC05844

Słońce naprawdę mocno grzeje. Ale dzięki temu mamy piękne widoki.

d24

d19

d20

Przygotowujemy się do wypłynięcia.

d28

d21

d22

Najmilej wspominam ten czas, kiedy ruszamy w nieznane. Nigdy nie wiadomo jak danego dnia zakończy się połów, jakie zdarzenia, okazy przyniesie. Ruszamy przed siebie w morze z apetytem na nowe przygody. Krajobrazy i świeże powietrze napędzają nam w żyłach krew. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć i przeżyć.

DSC05830

d26

DSC05826

DSC05921

Polska bandera musi być.

d25

Pasja i szczęście wypisane na twarzach. Norwegii nie da się nie lubić. Takie chwile pozostają w pamięci na zawsze.

d29

DSC06045

DSC05878

Tylko wędka czy aż wędka? Niby tylko kij, a ile potrafi człowiekowi dostarczyć emocji.

DSC05947

DSC05982

DSC05985

Nasze miny mówią same za siebie.

DSC05997

Paweł pęka z dumy, ale za to zębacz ma już nietęgą minę…

DSC06046

DSC06011

Kolejne ślicznoty, którym nie uszło na sucho.

DSC06037

Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Czas wracać. Przed nami 1700 km autem do Nynäshamn, tym razem bez żadnego noclegu… Zamierzamy pokonać tę trasę dzięki zmianie kierowców co kilkaset kilometrów. Na szczęście każdy z nas ma prawo jazdy. Trzeba jednak uważać na ograniczenia prędkości. Skandynawowie są na tym punkcie bardzo czuli.

DSC06047

Brak noclegu nie oznacza braku przerwy na solidny posiłek. Zatrzymujemy się na przydrożnym parkingu leśnym. Ku naszemu zdziwieniu na miejscu zastajemy nienaganny porządek, palenisko gotowe do rozpalenia ognia, a na dodatek przygotowany dla podróżnych opał! Skandynawowie po raz kolejny udowadniają nam jak daleko nam do ich kultury…

DSC06050

Powrót do rzeczywistości po takiej wyprawie oznacza wielogodzinne odsypianie, a następnie zderzenie z rzeczywistością przy pierwszej wyprawie nad polskie jezioro czy nawet Bałtyk. My w głowach mamy jednak nadal norweskie morze, no bo przecież to nie nasza ostatnia wyprawa, prawda?

DSC05980